Priscilla – recenzja

Priscilla – recenzja

Priscilla – recenzja. Scenariusz i reżyseria Sofia Coppola. W roli tytułowej Cailee Spaeny. Elvisa Presleya gra australijski aktor Jacob Elordi.
Scenariusz powstał na podstawie książki Elvis and Me, napisanej w kilka lat po śmierci Elvisa Presleya, przez jego żonę Priscillę przy pomocy pisarki Sandry Harmon. W polskim tłumaczeniu ukazuje się ona właśnie w tych dniach, wraz z wejściem filmu na ekrany.

Priscilla – recenzja. Cailee Spaeny odtwórczyni roli tytułowej. Fot. mat. prasowy/ Best Film

Cailee Spaeny zasłużenie została za rolę Priscilli Presley nominowana do Złotego Globu. Fot. Materiał prasowy dystrybutora/Best Film
Przed oceną filmu przyda się garść faktów.
Czternastoletnia Amerykanka Priscilla Ann Beaulieu poznała o 10 lat starszego od siebie Elvisa Presleya w Niemczech, gdzie Król rock and rolla odbywał służbę wojskową. Traf chciał, że jej ojczym – oficer Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych stacjonował w tym samym garnizonie co Elvis. Priscilla, która jak większość ówczesnych dziewcząt była fanką Presleya – po nawiązaniu znajomości zakochała się w nim bez pamięci. A Presley, który na obczyźnie łaknął kontaktu z rodakami, poczuł słabość do subtelnej, wrażliwej nastolatki, ale bynajmniej nie zamierzał uprawiać seksu z nieletnią. Odłożył to na po ślubie i wytrwał w swoim postanowieniu. Pobrali się dopiero po ośmiu latach, po ukończeniu przez Priscillę szkoły.

Ślub odbył się w Las Vegas w 1967 r. Po dziesięciu miesiącach Cilla, jak ją nazywał Król, urodziła ich córkę Lisę. A za cztery lata małżeństwo się rozpadło. To Priscilla podjęła decyzję o rozwodzie. Pozostawiana na długo sama w posiadłości Elvisa w Graceland, zaczęła czuć się jak w złotej klatce. Elvis często wyruszał w trasy koncertowe, na które nie chciał jej zabierać. A kiedy zjeżdżał do Graceland, urządzał tam orgie. Zażywał coraz więcej środków psychotropowych, od narkotyków też nie stronił, a pod ich wpływem stawał się niekiedy agresywny.

To wszystko zobaczymy w filmie Sofii Coppoli. Przedstawione wiernie i chronologicznie. Elvis jest tutaj poniekąd odsunięty na drugi plan. Jego piosenek w ścieżce dźwiękowej nie ma wcale. Jest to film o uczuciach i emocjach, jakie się kłębiły w Priscilli.

Żeby jedna z najgłośniejszych love story w show-biznesie wypadła na ekranie wiarygodnie, oprócz dobrego scenariusza, nieodzowna jest trafna obsada. Cailee Spaeny, ładna i pełna dziewczęcego wdzięku amerykańska aktorka (rocznik 1998), zagrała bardzo dobrze, i to zarówno w sekwencjach, w których wciela się w nieśmiałą nastolatkę, jak i w kolejnych etapach życia. Co warte podkreślenia, zdjęcia nie były kręcone chronologicznie. Zdarzało się, że Cailee rano była na planie nastolatką, a po południu tego samego dnia dwudziestoparoletnią ciężarną. Cailee Spaeny zasłużenie została za tę rolę nominowała do Złotego Globu.
Mam tylko drobne zastrzeżenie, ale nie do niej, tylko do charakteryzacji. Fryzjer trochę przesadził z perukami. W latach 60. XX wieku „kula” na głowie faktycznie była w modzie, ale należałoby jednak zachować umiar. Pierwsze, co rzuca się w oczy w wielu scenach to nienaturalne, wręcz rażące sztucznością włosy.

Natomiast australijski aktor Jacob Elordi (rocznik 1997) wypadł blado jako bożyszcze rock and rolla.

Priscilla – film w reż. Sofii Coppoli. Fot. Materiał prasowy dystrybutora/Best Film

Cailee Spaeny – tytułowa Priscilla. Fot. Materiał prasowy/Best Film

Tematem filmu jest związek Priscilli i Elvisa widziany jej oczami. Zatem Elvisa tym bardziej powinien zagrać aktor z charyzmą, która uzasadniałaby fascynację nie tylko samej Priscilli, ale także tysięcy fanek Presleya na całym świecie. Nie brakowało ich również w Polsce. Tymczasem w filmie Sofii Coppoli jawi się on jako niczym specjalnym niewyróżniający się piosenkarz.

Polska premiera Priscilli przygotowana na walentynki jak najbardziej nadaje się na tę okazję. Mimo niedociągnięć, które wymieniłam – ogląda się!

Segregator Aliny Ert-Eberdt

realizacja: estinet.pl