Bajo bongo. Historia Nataszy Zylskiej

Bajo bongo. Historia Nataszy Zylskiej

Bajo bongo. Historia Nataszy Zylskiej. Nova Scena Teatru Muzycznego Roma w Warszawie.
Premiera 14 września 2024

Scenariusz – Wiesława Sujkowska, reżyseria – Anna Wieczur, aranżacje piosenek i kierownictwo muzyczne – Jakub Lubowicz
Wykonawcy: Anna Sroka-Hryń, Michał Juraszek, Jakub Szyperski/Marek Zawadzki, sekstet Jakuba Lubowicza

Nataszę Zylską i śpiewane przez nią piosenki w latach pięćdziesiątych XX wieku znała cała Polska. Zylska wylansowała niejeden evergreen. Trzy spośród nich zyskały nowe życie dzięki pamiętanemu do dziś (mimo że od jego premiery też minęło już parę dekad) musicalowi Do grającej szafy grosik wrzuć, wystawionemu u Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosy w Studio Buffo. Piosenki Nataszy Zylskiej solo śpiewały tam Edyta Górniak (Kasztany) i Monika Ambroziak (Czekolada), a zespół składający się z pierwszej obsady Metra wykonał Mexicanę.

Bajo bongo. Historia Nataszy Zylskiej, Nova Scena Teatru Muzycznego Roma w Warszawie. Anna Sroka-Hryń. Fot. Karol Mańk

 

Piosenka, która dała tytuł tamtemu musicalowi, pochodząca z repertuaru Marii Koterbskiej, rozpoczyna również Bajo bongo w Romie. Ta nawołująca do wesołej zabawy piosenka, wywołuje w bohaterce przedstawienia mroczne wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to inna szafa była jej przymusową kryjówką.
Natasza Zylska urodziła się w Wilnie w 1933 roku jako Natalia Zygelman. Cała trzyosobowa rodzina ocalała z Holocaustu. Po wojnie Zygelmanowie zamieszkali w Katowicach.

Bajo bongo. Historia Nataszy Zylskiej. Michał Juraszek, Anna Sroka-Hryń, Marek Zawadzki. Fot. Karol Mańk

Michał Juraszek, Anna Sroka-Hryń, Marek Zawadzki. Fot. Karol Mańk
Ze scenariusza Wiesławy Sujkowskiej, w którym teksty mówione przeplatają się z piosenkami, poznamy najważniejsze fakty z bujnego życia Zylskiej. Pseudonim przyjęła, gdy została piosenkarką. Pragnęła, żeby śpiewanie było na pierwszym miejscu w jej życiu, ale pod wpływem rodziców, którzy chcieli, by miała w ręku konkretny fach, skończyła technikum górnicze. Świadectwo z tytułem technika górniczego wrzuciła do szuflady. Mając już za sobą pierwsze sukcesy na estradzie, jako wokalistka orkiestry Waldemara Kazaneckiego (późniejszego kompozytora ścieżki dźwiękowej do Nocy i dni), rozpoczęła studia aktorskie w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie. Po roku porzuciła je, bo kolidowały z nabierającą rozpędu karierą piosenkarską.

Przed swoimi trzydziestymi urodzinami wyjechała do Izraela. Nie musiała. Wiadoma sytuacja polityczna miała nastąpić dopiero za pięć lat. Zylska po prostu zapragnęła zmiany otoczenia. Ta decyzja poskutkowała, wbrew jej woli, zaprzestaniem śpiewania. Jej piosenki o tym, że ktoś jest zakochany, tęskni za kimś czy zapamiętał się w ognistym tańcu – nie znalazły słuchaczy wśród Izraelczyków pochłoniętych wtedy budową swego państwa.
Ale spotkało ją coś, czego nie zaznała w Polsce. Odnalazła tam miłość swego życia.

Jestem pod wrażeniem doskonałej kreacji aktorsko-wokalno-tanecznej Anny Sroki-Hryń. Chylę przed nią czoło! Partnerują jej młodzi aktorzy, też bardzo dobrze śpiewający i tańczący: Michał Juraszek, Jakub Szyperski i Marek Zawadzki. Dwaj ostatni występują na zmianę. Odniosłam wrażenie, że w sekwencjach wokalno-tanecznych wszyscy wykonawcy czują się, jak ryba w wodzie. I to poczucie przyjemności udziela się całej widowni.
W przedstawieniu wykorzystano 15 piosenek z albumu 40 piosenek Nataszy Zylskiej. Oprócz wymienionych już evergreenów, wybrzmiewają inne „wiecznie zielone” piosenki – promieniujące radością KlipsyBajo bongo.
Sukienki w stylu lat 50., estradowe marynarki oraz czaderskie, różowe garnitury dla muzyków i projekty charakteryzacji stworzyła Sabina Czupryńska, a żywiołową choreografię – Agnieszka Brańska, która debiutowała w musicalu Metro, potem przez wiele lat występowała w Studio Buffo, a tworzeniem choreografii zajęła się u boku Janusza Józefowicza.

Bajo bongo. Historia Nataszy Zylskiej przywołuje niewesołe realia wczesnego Peerelu, parę faktów historycznych, niesławnej pamięci Józefa Światłę, a także ludzi znanych z estrady. Wszystko jest zręcznie wkomponowane w historię Nataszy Zylskiej. Właściwie tylko zasygnalizowane, ale w takim kontekście, że rozbudza ciekawość i zachęca do samodzielnego zgłębiania wiedzy o tamtym czasie.
A przede wszystkim to przedstawienie podsyca wiarę, że radykalne zmiany w życiu mogą okazać się zbawienne, i życie potem stanie się lepsze. Życiorys Nataszy Zylskiej jest tego dowodem.

Segregator Aliny Ert-Eberdt

realizacja: estinet.pl