A planety szaleją… Teatr Współczesny w Warszawie

A planety szaleją… Teatr Współczesny w Warszawie

A planety szaleją… Młodzi w hołdzie Korze
Piosenki z repertuaru zespołu Maanam
Premiera 20 sierpnia 2021 r. na Scenie w Baraku Teatru Współczesnego w Warszawie

To pierwotnie studenckie przedstawienie w reżyserii Anny Sroki-Hryń powstało pod koniec pandemii, w ramach przedmiotu Sceny dialogowe muzyczne w Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicz w Warszawie. Wzięli w nim udział ówcześni studenci II roku z kierunku Aktorstwo teatru muzycznego. Gorące przyjęcie spektaklu zaowocowało przeniesieniem go do profesjonalnego teatru – na kameralną scenę Teatru Współczesnego w Warszawie, gdzie grane jest do dziś przy pełnej widowni.

(Notabene, w następnym roku, również w ramach zajęć dydaktycznych, Anna Sroka-Hryń zrobiła ze studentami przedstawienie Sprzedawcy marzeń (2022), oparte na piosenkach Artura Rojka i zespołu Myslovitz. Tę realizację włączył do swego repertuaru stołeczny Teatr Muzyczny Roma. W następnych latach – częściowo z tymi samymi młodymi wykonawcami, ale już absolwentami – zrealizowała od razu na profesjonalnych scenach analogiczne przedstawienia. We Współczesnym Z ręką na gardle (2023), składające się z piosenek śpiewanych przez Ewę Demarczyk i w Romie Jednego serca (2024), na które złożyły się piosenki Czesława Niemena).

Wykonawcy przedstawienia A planety szaleją… w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Fot. Fot. Vova Makovskyi

 

A planety szaleją… mają strukturę, która z równym powodzeniem została powtórzona w Z ręką na gardle (RojkaNiemena nie widziałam). Każda piosenka to odrębny, mały teatr. Każda ma zupełnie inną, niekiedy bardzo dynamiczną choreografię. Co nie dziwi. Wszak powstały na zajęciach poświęconych scenom dialogowym, a dialog z natury rzeczy ma charakter dramaturgiczny. Ruch sceniczny (przypuszczalnie stworzony zespołowo, bo w programie nie ma nazwiska choreografa) podoba mi się. Nie tylko dlatego, że wpasowuje się w moje poczucie estetyki, ale również dlatego, że nadaje interpretacjom przebojów Kory nowe sensy.

W przedstawieniu występuje kilkanaścioro aktorów. W niektórych piosenkach pojawia się jeden narrator bądź narratorka, czytaj: solista bądź solistka, ale wszyscy pozostali biorą aktywny udział w wykonaniu każdego utworu, zarówno w znaczeniu choreograficznym, jak i wokalnym. Cały zespół jest na scenie od pierwszej do ostatniej piosenki.

Zinscenizowano szesnaście hitów Maanamu ze słowami Kory i muzyką Marka Jackowskiego w nowych aranżacjach Mateusza Dębskiego. Niektóre znacznie odbiegają od oryginałów. Dynamiczne w zdecydowanej większości interpretacje Kory, które mamy w pamięci, Dębski (ale powtarzam, tylko wybrane z „dynamitów”) przekornie zaaranżował spokojnie, wręcz lirycznie. Nie zdziwiłabym się, gdyby znalazły one tyle samo rozczarowanych, co oczarowanych odbiorców. Ja je kupuję! I z pełnym przekonaniem polecam cały spektakl.

Aktorom towarzyszy na żywo trio muzyczne o niekonwencjonalnym, ciekawym składzie: Alina Łapińska – harfa, Wojciech Gumiński na zmianę z Mateuszem Doboszem – kontrabas, Mateusz Dębski – piano, kierownictwo muzyczne.

Wielbiciele Kory, którzy jeszcze nie widzieli przedstawienia A planety szaleją…, a mają to w planie, mogą a priori poczuć niedosyt, nie widząc w programie jednego z najbardziej rozpoznawalnych przebojów Maanamu – Kocham cię, kochanie moje. Uspokajam. Zostanie on zaśpiewany na bis.

Segregator Aliny Ert-Eberdt

realizacja: estinet.pl